Cel obrany, sprzęt spakowany- czas więc ruszać. Kierunek? Bałkany!
Każdy środek transportu ma zarówno plusy, jak i minusy. Ja wybrałam autobus, dzięki czemu przez cały czas mogłam podziwiać przepiękne widoki za oknem.
Droga? Śmiem twierdzić, że idealna! Z jednej strony Morze Adriatyckie, z drugiej Góry Dynarskie. Raj dla oczu. Droga kręta, wymagająca, ale i zadziwiająca.
Pierwszym celem mojego wyjazdu była bośniackie miasteczko Neum, gdzie znajdował się mój hotel. Nawet tam dotarła sława zespołu Akcent - na zabawach tanecznych królował Zenek Martyniuk i jego utwór „Przez Twe oczy zielone”.
Dubrownik jest jedną z kolebek turystycznych Chorwacji. Nadmorskie miasto, które latem tonie w morzu turystów.
Bardzo cenię sobie detale. To one wyróżniają dany przedmiot, miejsce, osobę spośród tłumu. Tak też było w Mostarze. Stragany pełne pamiątek, suszona lawenda w bawełnianym woreczku, magnesy...
Jednak dojście do tych stoisk to niemałe wyzwanie. Droga wyłożona jest kamieniami, które są bardzo śliskie przez niemałą liczbę turystów podążających nią, by ujrzeć XVI-wieczny kamienny Stary Most.
Warto też się wybrać do Domu Tureckiego, czy też zobaczyć jedną z synagog. Bądź też przypadkiem trafić w nieznaną uliczkę.
Czas na te miejsce - z pozoru ukryte pomiędzy drzewami. Schodząc po schodach w dół można odczuć lekki powiew chłodu. Im niżej, tym bardziej zadziwiająco. W końcu zza drzew wyłania ci się nie jeden, a kilkanaście wodospadów. Wodospady Kravica to idealna przystań dla turystów zmierzających z Medjugorie czy Mostaru. Rewelacyjne miejsce na odpoczynek.
Zadziwiająca jednak była tabliczka o zakazie wykonywania obrzędów religijnych.
I jak to bywa w każdej opowieści - krainę pochłonęła ciemność, by jutro znowu zaskoczyć nas swoim blaskiem.